Jak umierają demokracje

How Democracies Die, jest nową książką napisaną przez dwóch amerykańskich politologów z Harvardu. Właściwe natychmiast po wydaniu została ona okrzyknięta mianem międzynarodowego hitu i jest jedną z bardzo niewielu książek którą można kupić na lotniskach, a nie tylko w specjalistycznych księgarniach. W tym semestrze prowadzę zajęcia pod tytułem “Democratic Transitions” czyli dlaczego niektóre kraje są demokratyczne a inne nie, i jest to jedna z książek którą używam podczas mych zajęć.W seri kilku postów postaram się opisać każdy rozdział tej książki, wraz z jej głównymi argumentami.
 
Levitsky i Ziblatt napisali swoje dzieło z troski o amerykańską demokracje. Ich pierwsze zdanie to także główne pytanie na które starają się odpowiedzieć przez następne 231 stron: czy nasza demokracja jest zagrożona? Powodem tego pytanie jest oczywiście wybór Trumpa na prezydenta USA. Co ciekawe, Trump opisany jest nie jako przyczyna rozpadu amerykańskiej demokracji, lecz jako produkt procesów które sięgają lat 1980-tych.
 
Autorzy zaczynają od bardzo ciekawej dyskusji na temat rozpadu demokracji proceduralnej kiedyś i dziś. Jeszcze nie tak dawno większość demokracji umierała śmiercią nagłą, najczęściej poprzez zamach stanu. Tak było z Chile 11 września, 1973 roku kiedy to demokratycznie wybrany prezydent Salvador Allende został zamordowany, a wraz z nim demokracja chilijska, przez generała Augusto Pinocheta. Podczas zimnej wojny 75% reżimów demokratycznych rozpadło się ze względu na zamach stanu (coup d’état – czyli przejęcie władzy przez wojsko) (p.3). Do tej grupy możemy zaliczyć państwa takie jak Argentyna, Brazylia, Dominikana, Grecja, Ghana, Gwatemala, Nigeria, Pakistan, Peru, Tajlandia, Turcja, i Urugwaj.
 
Dziś demokracje umierają inaczej. Ich rozpad jest powolny, często nie rozpoznawalny gołym okiem, a dokonywany jest przez demokratycznie wybranych polityków. Hitler i Mussolini doszli do władzy legalnymi ścieżkami, ale najlepszym przykładem jest tutaj Hugo Chávez. W mniej więcej dziesięć lat Chávez zniszczył najstarszą demokrację Ameryki Południowej, Wenezuelę poprzez systematyczną erozję jej instytucji. Dziś podobna sytuacja ma miejsce w Gruzji, na Węgrzech, w Nikaragui, Peru, Filipinach, Polsce, Rosji, Sri Lance, Turcji, i Ukrainie. Rozłam dzisiejszych demokracji zaczyna się w urnach wyborczych.
 
Głównym punktem wyjścia autorów jest argument, że instytucje wszelkiego rodzaju z konstytucją włącznie muszą być aktywnie bronione. Jednak ich obrona nie powinna zależeć wyłącznie od obywateli. Według autorów to zbyt wyrachowane oczekiwanie w stosunku do większości populacji. Najbardziej do obrony reguł formalnych nadają się elity i partie polityczne. To one na codzień zajmują się polityką i są najlepszej pozycji by bronić dwóch głównych zasad nieformalnych które podszywają formalne instytucje każdej demokracji. Są to wzajemna tolerancja i samoograniczenie. W momencie gdy partie polityczne zaczynają traktować opozycję jako prawnie nie uzasadnioną przeszkodę polityczną i gdy partia u władzy zaczyna używać swoje instrumenty władzy bez ograniczenia, demokracja wkracza na drogę rozpadu.

About the author

Translate »
error

Enjoy this blog? Please spread the word :)

RSS
Share