Czas epidemii COVID-19, to czas pewnego rodzaju wyrównania. Kraje lepiej przygotowane (Singapur) lub wcześnie adoptujące odpowiednie środki prewencyjne (Polska), będą w lepszej sytuacji po zakończeniu tego kryzysu niż państwa, które zbagatelizowały zagrożenie wirusem (Włochy). Z drugiej strony, żyjemy w momencie obnażania się różnego rodzaju „intelektualistów” i „celebrytów,” którzy pokazują jak bardzo są naiwni, a ich głupota może mieć (dosłownie) śmiertelne skutki.
Nie trzeba mieć doktoratu aby zrozumieć, że zagrożenia statyczne i idiosynkratyczne (np. wypadki samochodowe, rak) różnią się od zagrożeń dynamicznych i systemowych (COVID-19). Gdyby ilość wypadków samochodowych rosła w takim tempie jak ilośc zgonów spowodowanych wirusem, to ludzie przestaliby jeździć samochodami. A jednak, ta dość oczywista analogia jest zbyt skomplikowana, dla wielu ludzi, szczególnie tych z imponującymi dyplomami. Mało kto bierze pod uwagę, że edukacja może sprawić iż głupie osoby staną się głupsze. Dziś, w namacalny sposób, widzimy skutki tego mechanizmu.
W ten sposób zbłaźnili się już Elon Musk, czy Dave Ramsey, którego rady finansowe zachwalałem na tym blogu (link). W Polsce, aż roi się od podobnych pseudo-specjalistów, rzekomych ekspertów, i innych błaznów. Przeważnie spokojnie ich ignoruję, ponieważ nie mają realnego wpływu na moje życie. Dziś, jednak, sytuacja jest na tyle wyjątkowa, że ci dyplomowani idioci ciągną za sobą rzesze ludzi, którzy myślą, że myślą, i proponują rozwiązania polityczno-systemowe, które jak najbardziej będą miały wpływ na moje życie. I będzie to wpływ negatywny.
Wyobraź sobie, że wsiadasz do samolotu, po czy otrzymujesz informację, że linie lotnicze „nie są przekonane co do umiejętności pilota.” Co robisz? Wysiadasz z samolotu. Ale dyplomowani idioci, mówić ci będą, że może nie będzie tak źle, może uda się wylądować, i w ogóle to musisz myśleć bardziej pozytywnie. I może mają rację, ale słuchając ich podejmujesz duże ryzyko, narażając w ten sposób siebie i innych. Weź pod uwagę prostą asymetrię sytuacji. Opcja pierwsza – wysiadasz. Największy minus to strata ceny bilet, największy plus: dalej żyjesz. Opcja druga – zostajesz. Największy minus to śmierć w wypadku samolotowym, największy plus to to, że nie straciłeś wydanych pięniędzy na bilet. A jednak, suma osób wybierających o wiele bardziej ryzykowną drugą opcję jest przerażająca.
Nie wiem jak dla was, ale dla mnie obecny czas jest bardzo cenny. Facebook i Twitter dostarczają mi informacji o tym, kogo należy całkowicie zignorować i to na zawsze. Ludzie sukcesu (czy to w akademii czy biznesie) podkreślają swoje umiejętności, talenty, wiedzę, pomijając oczywiście szczęście, bez którego byliby nikim. W sukcesie, szczęście nie jest warunkiem wystarczającym ani jednym, ale jest absolutnie niezbędne. Gdybyśmy lepiej zrozumieli tą zależność, to było by mniej fałszywych proroków internetowych prowadzących rzeszę ludzi na zgubę. A jednak, żyjemy w świecie w którym „ślepi prowadzą ślepych” i to w drodze na K2.
Powodzenia!