Przed pierwszą turą wyborów prezydenckich stawiałem na wygraną Rafała Trzaskowskiego. Wszystkie atuty były po jego stronie – doświadczenie polityczne, obycie publiczne, wsparcie państwowych mediów i wiele więcej. Jednak bardzo bliskie wyniki pierwszej tury pokazały, że Trzaskowski de facto ją przegrał. Miał wygrać znacząco, a wygrał minimalnie. Taka zresztą była cała droga do zwycięstwa jego głównego kontrkandydata – nie chodziło o to, by z Trzaskowskim zawsze wygrywać, ale o to by nigdy nie przegrywać. A to już inna strategia – i sprawdzała się ona podczas debat prezydenckich, spotkań z wyborcami czy wieców publicznych. W starciu z Trzaskowskim Nawrocki miał być liczony, a okazało się, że nawet nie był na deskach. Długa seria tych małych wygranych przerodziła się w ostateczny wynik drugiej tury. Nawrocki został prezydentem, bo z Trzaskowskim nigdy w niczym ewidentnie nie przegrał. Nawet jego wytrenowany uśmiech do kamery okazał się wystarczająco dobry, by nie przyćmił go czar Rafała.
Prawdziwym wygranym tych wyborów nie jest jednak Karol Nawrocki, lecz polska prawica. Przedstawianie Nawrockiego jako spoiwa prawej sceny politycznej to czysta fantazja. W czasie ekstremalnej polaryzacji politycznej każdy kandydat spełniałby podobną funkcję – szczególnie w drugiej turze, gdzie opcje były tylko dwie. Nie znaczy to, że Nawrocki był bez znaczenia. Trzeba przyznać, że jego zaciekła walka (i starania całego sztabu) pozwoliły mu pozyskać głosy niezbędne do wygranej w tym zaciętym pojedynku. Jednak pokaźny dorobek Mentzena i zaskakujący wynik Brauna zdradzają prawdziwy kierunek polskiej polityki, szczególnie w kontekście następnych wyborów parlamentarnych
Rafał Trzaskowski nie jest też największym przegranym tych wyborów, choć padł ofiarą zbiegu przypadków historii i za każdym razem lądował po jej złej stronie. W starciu z Andrzejem Dudą w 2020 roku przegrał, bo PiS nagiął – niemal do granic możliwości – wszystkie mechanizmy wyborcze (źródło). Teraz partia rządząca była po jego stronie. Koalicja Obywatelska robiła to samo, co PiS pięć lat temu, ale bardziej nieudolnie. Do tego mozolne rządy koalicji ograniczały potencjał Trzaskowskiego. Ostatecznie okazał się „sprawdzonym przegranym” (proven loser). W 2020 roku, jak słusznie zauważył Sławomir Mentzen, był na tyle silny, że mógł przejąć dowództwo nad Platformą Obywatelską. Od dziś ciążyć będzie nad nim stygmat przegranych wyborów, które przez najbliższe pięć lat będzie oglądać z loży kibica, zamiast brać w nich udział jako główny aktor.
Ostatecznie jednak największym przegranym jest Donald Tusk – architekt odbudowy i rozpadu lewej części polskiej sceny politycznej. Osoba, która ostatecznie sama siebie nie rozliczy, chociaż powinna. Polityk, który wygrał w Europie, ale nie w Polsce. To początek końca jego kariery politycznej, przynajmniej w naszym kraju. Niepewne jest nawet, czy jego rządy przetrwają do końca kadencji. Trzaskowski przegrał, ponieważ wizja Polski premiera Tuska odbiega od wyobrażeń większości Polek i Polaków. Obecny rząd po prostu nie ma się czym pochwalić – i przez to większość niezdecydowanych wyborców zdecydowała się iść w kierunku Nawrockiego, a nie Trzaskowskiego. Mówiąc krótko, Rafał Trzaskowski został ukarany przez wyborców poprzez mechanizm zbiorowej odpowiedzialności.
Na poziomie czysto ludzkim mam wrażenie, że wybory prezydenckie przegrał człowiek, którego ktoś przekonał, że dobrze by było, gdyby został prezydentem. To był ciekawy pomysł – tylko że sam Trzaskowski nigdy w niego nie uwierzył. Choć wmawiano nam, że pochodzi z dostojnej rodziny politycznej, że historia Polski w intymny sposób łączy się z jego osobistą historią, że wspina się i nurkuje, że może być prezydentem wszystkich – to w rzeczywistości okazał się zbyt sztuczny. I nie był to problem wizerunkowy, tylko po prostu fakt. Ci, którzy zdecydowali o wyniku tych wyborów, uznali, że bójki w lesie – choć nie do końca legalne – są mimo wszystko bardziej prawdziwe niż sztucznie pompowany wizerunek Prezydenta Warszawy. Coś, co miało pogrzebać szanse Nawrockiego, pomogło mu nie przegrać. A skoro nie przegrał – to wygrał.